Karpie na tyczkę – udało się po wielu dniach oczekiwań, wreszcie na rybach.
Wiecie jak to jest, ryby biorą, a tutaj praca, praca i praca.
Wiecie jak to jest, ryby biorą, a tutaj jakiś korona… coś tam.
Dopiero dzisiaj, w poniedziałek (27.04.2020), przy pięknej, słonecznej, prawie bezwietrznej pogodzie – jadę.
Karpie na tyczkę – łowisko Halinów
Halinów, łowisko komercyjne PZW. Czynne od 7:00, lecz my (Szofo Olecki czyli Paweł, Rafał i Inżynier) czekamy już od 6:00. Frekwencja z weekendu zapowiadała duże oblężenie. W efekcie nie było tak źle. Zajęliśmy stanowiska przy mnichu na grobli. Nie ukrywam, że marzyło mi się łowienie blisko brzegu. Takie łagodne wejście w sezon. Jak było zobaczcie sami:
Feeder górą….. chwilowo
Zanim Paweł i ja rozłożyliśmy sprzęt do „tyczkowania”, Rafał Feederowiec już miał 3 karpie – no dobra karpiki. W ciągu pierwszej godziny tłukł nam pewne części ciała. Nawet powstała w głowie Pawła myśl, żeby Go (Rafała) wykąpać. Doszliśmy jednak do przekonania, że trzeba dać Mu szanse na poprawę. A Rafał dalej łowił często, lecz niestety nie za duże karpiki – do ok. 1 kg. Łącznie w ciągu 5 godzin złowił ponad 25 kg karpi.
A tymczasem „pod tyczką”….
Pod tyczkami zaczęło się coś ruszać. Głównie za sprawą kukurydzy na haczykach. Paweł wzbogacał kukurydzę białymi robakami. Jednak w momencie, gdy łowisko opanowały małe jazie, przyszedł czas na grubszą amunicję. Tutaj „piekło zamarzło”. Inżynier, zaciekły wróg (do tej pory) pelletów, założył na haczyk twardy pellet 6 mm (na gumce). Zadziałało. Powiem tylko tyle: efekt końcowy: 31 kg ( w tym 1 bonus karp 9 kg).
Paweł dzisiaj był zasmucony, jednak stwierdził, że i tak na „pudło” się załapał. Z wynikiem prawie 12 kg. Co ciekawe on jeden miał kilka linów – no dobra linków (no dobra – jeden był LINEM).
Pierwszy wypad w sezonie uważam za udany. Łowisko w Halinowie potrafi nagrodzić dużą ilością ryb. Szczególnie na początku sezonu, później trochę gorzej (ubytek ryb – sprzedaż). Może w tym roku będzie inaczej? Oby.
Co do samego łowienia – bardzo trudno „tyczce” dorównać „feederowi”. Czasami się udaje. Co do tyczki, to dzisiaj zawiodły białe robaki – często na tym łowisku niezbędne. Potwierdza się teoria – większa przynęta, większa ryba, Chociaż dzisiaj u Pawła, dwie kukurydze na haku, kusiły małe jazie i linki. Ale tak to czasami bywa.
A jeszcze jedno: przy brzegu nic – stanowisko przy mnichu, które obdarzało dużymi karpiami, dzisiaj było zerowe.
Wniosek końcowy: super wyprawa. Dziękuję Pawle i Rafale. Do następnego razu.