Przedstawiam Adama Kruka jednego z najlepszych zawodników „spławikowych” w kraju. Wiedza, którą posiada jest przeogromna. Wiele lat spędzonych nad wodą, starty w zawodach, wszystkie sukcesy, także porażki spowodowały, że Adam jest w świecie wędkarskim postrzegany jako GURU, MISTRZ.

Mam to szczęście, że spotkałem Adama na swojej wędkarskiej drodze. Mogłem Go obserwować podczas wielu zawodów, uczyć się od Niego. Wiele godzin, dni spędzonych razem, tzw. „nocne Polaków rozmowy” zaowocowały obecną współpracą. Chcemy wspólnie dzielić się doświadczeniami, przekazać „troszkę”, a może i więcej zdobytej wiedzy.

Zacznijmy od początku…

Krzysztof (K): Standardowe pierwsze pytanie. Jak to się zaczęło?

Adam (A): Pierwszy kontakt z wędkarstwem to 7 klasa szkoły podstawowej. Rzeka Bug, wędka bambusowa o długości 3,90 m, wyposażona w metalowy szpic do wbijania w ziemię. Aż trzy dni stałem w kolejce sklepowej i dostałem tylko taką wędkę.

Pierwszą rybą była płoć ok. 10 cm, której po zacięciu nie mogłem znaleźć w trawie za sobą. Emocje były tak olbrzymie, że przełożyły się na siłę zacięcia. Nie mogłem się pochwalić w domu złowioną rybą, jednak chęć zdobycia ryb i pochwalenia się nimi spowodowała, że przez 3 dni wędkowałem, aż w końcu sukces – złowiłem 3 płotki. Olbrzymia radość, duma i jednocześnie przesłanie na przyszłość – być konsekwentnym, dążyć z uporem do celu.

(K): Po wielu latach łowienia rekreacyjnego przyszedł czas na wyczyn……

(A): Przygodę z wędkowaniem zawodniczym zacząłem w wieku 48 lat. Niektórzy w tym wieku kończą karierę. Oczywiście wędkowanie zawodnicze fascynowało mnie wcześniej, jednak mieszkając w Piotrkowie Trybunalskim nie miałem dużych możliwości na kontakt z zawodnikami. Nie znałem tu nikogo, wiedziałem, że jakieś zawody się odbywają, na których startowali zawodnicy ze sprzętem „mało wyczynowym”. Ja w tym czasie handlowałem już sprzętem importowanym z Włoch (f-ma FLY). Do dyspozycji były już tyczki f-my Reglass. Posiadałem wędkę 13 m, która przez ok. 8 miesięcy stała za firanką w domu. Nie wiedziałem jak się do niej „dobrać”. Dopiero będąc w Łodzi u Romana Bekiera, poznałem tajniki zbrojenia tyczki, robienia zestawów i całej wiedzy na temat łowienia wyczynowego.

Pierwsze zawody  w Piotrkowie udało mi się wygrać, bo jako jedyny posiadałem taki sprzęt. Później był „Okręg”. Pierwsze zawody Grand Prix Okręgu Piotrowskiego. Tutaj zapłaciłem frycowe. Jednak przyrzekłem sobie poprawę. Cały rok jeździłem do Warszawy na Kanał Żerański i tutaj uczyłem się dalej wędkowania wyczynowego. Pierwsze zawody na kanale organizowane przez śp. Zygmunta Bukraka rozpoczynały się obiecująco. Ja wyposażony w super sprzęt. Obok wędkarze w gumofilcach. Myślę sobie „jest dobrze”. Tych to ogram. Jak się okazało zająłem ostatnie miejsce. Uczy to pokory. Takie były uroki początków z wyczynem.

(K): Kilka zdań o osiągnięciach….

(A): Tytuł Mistrza Okręgu zdobyłem 7 razy. Pierwsze zawody Grand Prix Polski w Opolu na Turawie zakończyłem na trzecim miejscu podium. Te zawody zostały mi w pamięci z dwóch powodów. Po pierwsze ranga zawodów. Wędkarze z całej Polski i ja na 3 miejscu. Po drugie lekki niedosyt, bo przez kamienie  w wodzie, straciłem 3 duże leszcze. Po prostu siatka się przetarła i część ryb odpłynęła w siną dal. Mimo to było podium. 

Później było wiele zawodów Grand Prix Polski. Jedne wspominam z nostalgią o innych nie chciałbym pamiętać. Tak to bywa z rybami i zawodami.

Wielką przygodą, ale też wyzwaniem był udział w Mistrzostwach Świata we Włoszech w 2008r. Wygrałem Grand Prix Polski i zostałem powołany do kadry Polski. Wystartowałem tylko w drugiej turze, jednak dla mnie było to olbrzymie osiągniecie.

(K): Przesłanie dla młodych wędkarzy?

(A): Po pierwsze: to wytrwałość, cierpliwość. 

Nie można się poddawać po pierwszych niepowodzeniach. 

Po drugie: należy cierpliwie ćwiczyć, brać udział w różnych zawodach. Trzeba analizować, dlaczego źle połowiłem? Co powinienem zmienić? Ważne jest również to, aby analizować również to, dlaczego połowiłem dobrze – takie łowienie trzeba powielać. Ale uwaga: na rybach nie ma szablonów. To co dzisiaj na jednym zbiorniku było super – jutro może nie skutkować. Tutaj trzecia rada, najważniejsza: na rybach w dużej mierze łowi głowa. Tak więc trzeba myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć. Nabędzie się doświadczenia i sukcesy przyjdą. 

Tego oczywiście wszystkim życzymy.