Wielkie ryby, adrenalina i nowe spojrzenie na łowienie tyczką.

(K): Od kilku lat zmieniłeś swoje wędkarskie preferencje. Znacznie ograniczyłeś starty w zawodach spławikowych na korzyść łowienia dużych, nawet bardzo dużych ryb. Mam na myśli łowienie karpi, amurów na tzw. wodach komercyjnych. Naturalnie jest to nadal łowienie na tyczkę, jednak takie łowienie różni się znacznie od zwykłego łowienia na spławik. Przybliż, szczególnie młodym wędkarzom tę część  sportu wędkarskiego.

(A): Kilku, poznanych na Mistrzostwach Świata, zawodników zaproponowało mi starty w zawodach na Węgrzech. Tam zaczęła się moja przygoda z łowieniem na tyczkę dużych ryb. Pierwsze łowisko w miejscowości Gyor, szczególnie polecane przez Petra Klaska, jednego z najlepszych zawodników czeskich. Tam na zawodach parami (startowałem z Leszkiem Radtka – moim byłym trenerem). Pojechaliśmy …. i wciągnęliśmy się na całego. „Odpuściłem” sobie zawody matchowe (spławikowe). Wyjątkiem są Mistrzostwa Polski Seniorów, gdzie od kilku lat regularnie startuję (trzy razy zdobyłem tytuł Mistrza Polski Seniorów). 

Zawody w Gyorze były zawodami cyklicznymi, organizowanymi dwa razy w roku (na początku i na koniec sezonu). W zawodach tych startowali zawodnicy z całej Europy (Węgrzy, Czesi, Austriacy, Słowacy, Serbowie). Wielu z nich może się pochwalić medalami z Mistrzostw Świata. Spotkania z tymi ludźmi, podpatrywanie ich sposobów wędkowania zaowocowało własnymi sukcesami. Wielokrotnie udawało nam się wygrywać te zawody.

(K): Można Cię nazwać PREKURSOREM łowienia karpi na tyczkę w Polsce. To Ty byłeś pierwszym organizatorem takich zawodów w Polsce?

(A): Na wzór zawodów na Węgrzech zorganizowałem cykl zawodów Mavera. Przez kilka lat zawody te cieszyły się dużą popularnością. Z roku na rok startowało coraz więcej zawodników. Niestety dynamiczny rozwój takich metod jak „feeder” czy „metoda”, odciągnął część zawodników, jednak nadal jest spora grupa „wiernych” wędkarzy, których nie odstrasza znaczny wysiłek przy łowieniu karpi tyczką.

(K): Węgrzy wprowadzili na swoich zawodach jeszcze jedną innowację. Mianowicie zmiany stanowisk podczas zawodów. Ty wprowadziłeś taką formułę na swoich zawodach. Czy mógłbyś wytłumaczyć na czym to polega.

(A): Rzeczywiście po raz pierwszy spotkałem się z taką formułą na Węgrzech. Polega to na zmianie stanowisk po I turze zawodów. Zawody są dwuturowe. Tura trwa np. 3 godziny – po zakończeniu następuje ważenie ryb. Zawodnik, który ma najwyższą wagę w sektorze przesiada się na miejsce zawodnika, który złowił najmniej. Wędkarz z drugą wagą przenosi się na miejsce z przedostatnią wagą itd. Zaletą takiej zamiany jest złagodzenie skutków złego losowania. Przenosiny trwają krótko, bo zawodnicy pomagają sobie wzajemnie przenosić sprzęt. W praktyce się to sprawdza. Jednak jak ze wszystkim. Każda innowacja ma swoich zwolenników i przeciwników.